wtorek, 22 września 2015

Rozdział 5

Rozdział 5

           
"Anioły są takie ciche
(...)
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz

Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie
(...)
Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
(...)

Anioły są wiecznie ulotne
(...)
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach"
~ Adam Ziemianin
           
            Czyżbym była już w niebie?
            Czułam się jakbym frunęła. Ktoś objął mnie w pasie i pociągnął do tyłu. Może to anioł?
            Przez cały ten czas nie potrafiłam otworzyć oczu. Czułam się niezdolna do żadnego ruchu. Nie potrafiłam nawet podnieść powieki.
            Po chwili poczułam jakbym zapadała się w sobie. Jakby spłaszczały mi się płuca, klatka piersiowa i wszystkie organy wewnętrzne.

***

            Nareszcie otworzyłam oczy. Nade mną stało kilku, może kilkunastu mężczyzn wyglądających niezbyt przyjemnie. Żaden z nich nie był ogolony. Mieli na sobie brudne potargane ubrania. Nie byli również zbyt urodziwi. Na każdej twarzy zawieszonej nade mną widniał nikczemny uśmiech.
            - To już drugi łup dzisiaj, panowie - odezwał się jeden z nich.
            Po pierwsze: łup? Co? Dlaczego mówią o mnie jak o przedmiocie? A po drugie: już drugi? Co lub kto jest tym drugim?
            Nagle przeszło mi odrętwienie spowodowane zaskoczeniem i strachem. Przypłynęła do mnie fala bólu. Bolało mnie dosłownie całe ciało. Nawet palce u stóp. Czułam się jakby przygniótł mnie czołg. Chciałam wstać, ale nie potrafiłam. Byłam zdezorientowana. Wodziłam zrozpaczonym wzrokiem po nieprzyjemnych twarzach moich oprawców.
            - Jacy z was niewychowani brutale - na przód wyszedł mężczyzna o łagodnych rysach twarzy. - Powinniście się wstydzić. Nie wiecie jak się obchodzić z damą? - Zastanawiała się przez chwilę. - No tak. Nie wiecie. Przecież jesteście piratami - odwrócił twarz w moją stronę. - Witamy na "Jolly Rogerze". Niestety nie zaznasz teraz przyjemności poznania kapitana, ale może wystarczy ci jego zastępca - wskazał ręką na mężczyznę, który odezwała się jako pierwszy. Zwrócił się do niego - Tylko pamiętaj, że tamta jest twoja, ale ta nie - powiedział to, jakby mówił do małego dziecka, któremu się zabrania wsadzać przedmiotów do buzi.
            - Nie pouczaj mnie - wybuchnął zastępca kapitana.
            - Ja ci mówię tylko prawdę - miły pirat wyglądał wtedy tak niewinnie. - A, no tak. Nie przedstawiłem ci się jeszcze - zwrócił się do mnie. - Mam na imię Ian.
            Mężczyzna podał mi rękę i pomógł wstać. Miał bardzo delikatne dłonie, jak na pirata. Skłonił mi się i ucałował grzbiet mojej dłoni.
            - Dość tych podchodów! - zastępca kapitana był oburzony. Złapał mnie brutalnie za rękę i pociągnął. - Wsadzimy ją razem z tamtą drugą.
            Dopiero wtedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że byłam na statku pirackim, a nie na łodzi rybackiej. Piraci nie mieli zbyt dobrej opinii. Przebywałam tak wbrew swojej woli i nie mogłam uciec. Byłam tam po prostu więźniem.
            Mężczyzna zaprowadził mnie do drewnianych drzwi. Bezceremonialnie wtargnął go środka i wciągnął mnie za sobą. Spojrzał na mnie z pogardą, lecz może ja powinnam tak na niego patrzeć, ponieważ to ja jestem to więziona a nie on. Ominąwszy mnie patrząc tępo przed siebie, przeszedł przez próg i zatrzasnął drzwi.
            Była to maleńki pokoik, w którym stały dwa łóżka i to było całe wyposażenie. Niegdyś białe ściany wyglądały jakby ktoś tu sobie urządzał konkurs rzucania błotem. Pachniało tu zgnilizną. W powietrzu czuć było ciężką wilgoć. Na łóżku po prawej stronie siedziała szczupła, piękna blondynka. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej sukni jaką ona miała na sobie. Była tak śliczna jak jej właścicielka. Blondynka wyglądała jak z obrazka, ale zupełnie nie pasowała do naszych czasów, raczej jakby się tu przeniosła z XIV wieku. Dziewczyna nie wyrażała żadnych oznak zdenerwowania, zagubienia, czy strachu. Była uosobieniem opanowania i determinacji. W przeciwieństwie do niej ja byłam przerażona i zrozpaczona. Cała się trzęsłam i to nie tylko dla tego, że jeszcze jakieś piętnaście minut temu dryfowałam w lodowatym oceanie. Ale w sumie obie wyglądałyśmy jak zmokłe szczury. 
            - Witaj - mój głos zabrzmiała cicho i nieśmiało.
            Dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę. Zdezorientowana wpatrywała się we mnie, jakby dopiero teraz mnie zauważyła. Może i tak było.
            - Witaj - odpowiedziała beznamiętnym głosem, ale ku mojej satysfakcji, zauważyłam cień uśmiechu na jej twarzy.
            - Jak masz na imię? - postanowiłam, że także się uśmiechnę.
            - Angelika - poklepała ręką miejsce obok siebie, Dając mi do zrozumienia, żebym usiadła, więc usiadłam.
            - Areli. Miło mi cię poznać - chciałam podać jej dłoń, lecz ona nachyliła się w moją stronę i przytuliła mnie mocno.
            - Uwierz, że mi także jest bardzo miło cię poznać, ale jednak wolałabym, żeby stało się to w bardziej przyjaznym miejscu.
            Gdy usłyszałyśmy nieśmiałe pukanie do drzwi, szybko oderwałyśmy się od siebie. Angelika poprawiła sobie włosy i powiedziała:
            - Proszę!
            Po chwili drzwi lekko się uchyliły. Wychyliła się zza niej głowa Iana. Wyglądało to prze komicznie.
            Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - jego niewinny głosik mógłby poruszyć serce każdej kobiety.
            - Nie. Oczywiście, że nie. Wejdź - starała się, żeby zabrzmiało to życzliwie i zachęcająco.
            Ian wykonał moje polecenie z uśmiechem na ustach. Jednak gdy do nas podchodziła stopniowo rzedła mu mina, tak jakby sobie coś przypomniał. Zauważyłam, że trzyma ręce za plecami i ściska w nich coś.
            - Co tam masz? - Zapytałam wskazując palcem na jego tył.
            Drżąc wyciągnął ręce w naszą stronę. Na jego dłoniach leżały jakieś dziwne materiały.
            - Wiem, że takie ubrania to nie w stylu panienek, ale nieczęsto pojawiają się tu kobiety. W sumie na tym pokładzie była tylko jedna oprócz was. Przykro mi - spuścił głowę.
            - My cię za to nie zabijemy. A te ubrania na pewno będą wygodne - Położyłam mu rękę na ramieniu i uśmiechnęłam się.
            Po tych słowach Ian wyminął mnie położył ubrania na moim łóżku i wyszedł.
            - Co to miało być? - spytała Angelika. Była wyraźnie rozbawiona.
            - Nie wiem - Teraz już obie się śmiałyśmy.

***

            Angelika dużo mi o sobie opowiedziała. Dowiedziałam się, że jest francuską hrabianką. Nazywa się Angelika de Sancé de Monteloup. Jest córką barona. Całe swoje młodzieńcze lata spędziła na wsi. Miała tam nawet ukochanego. Pewnego dnia odkryła spisek nastawiony na zagładę króla Francji Ludwika XIV. Ukryła truciznę tak, że nikt nie mógłby jej znaleźć. Przez to miała później zatargi ze zdrajcami. Najbardziej przełomową chwilą w jej życiu, był moment, w którym dowiedziała się, że bez swojej zgody będzie musiała wyjść za mąż. Jej mężem miał być bogaty hrabia  Joffrey de Peyrac. Angelika pojechała do jego posiadłości z przekonaniem, że jej przyszły małżonek jest potworem. Ludzie mówili jej, że Joffrey jest najbrzydszym człowiekiem na ziemi i w dodatku czarownikiem. Niedługo potem otworzyły się jej oczy. Od tej pory wiedziała, że to ten jedyny. Niestety po odwiedzinach króla w ich domu Ludwik XIV stwierdził, że hrabia jest zbyt bogaty i oskarżył go o posługiwanie się czarną magią. Joffrey przegrał proces i został spalony na stosie. Jego żona się załamała, lecz otrzymała pomoc od paczki rozbójników, na czele której stała pierwsza miłość Angeliki. Miała później dużo zatargów między innymi z królem i ambasadorem Persji. Pewnego dnia dowiedziała się, że jej ukochany żyje. Z całych sił starała się go odszukać. Jeśli się jej już udawało to on uciekał od niej. Nie chciał jej narażać na niebezpieczeństwo. Gdy Angelika była w trakcie poszukiwań swojego męża płynąc galerą, jej statek został zaatakowany przez piratów. Hrabianka wskoczyła do wody, z której wyłowili ją ludzie z tego statku. I właśnie tak się tu znalazła.
            Mówiła po angielsku z francuskim akcentem, co dziwnie brzmiało, np. zamiast słowa little mówiła litol, a także nie potrafiła wymówić angielskiego "r".

***

            Kilka godzin później (tak przynajmniej myślałam, bo nie miałyśmy ani zegarka, ani okna, żeby zobaczyć czy jest ciemno czy jasno) do pokoju wtargnął jakiś mi nieznajomy pirat.
            - Te, nowa! Do kapitana! Już! - krzyknąwszy to, wziął mnie za ramię, ścisnął i pociągnął.
            - Ty brutalu! Jesteś jakiś niewyżyty? - w głosie Angeliki było słychać wyraźne oburzenie. Próbowała mnie wyrwać z łap tego idioty, ale on był dwa razy większy. W rezultacie dziewczyna wylądowała na podłodze.
            Zamknąwszy drzwi mężczyzna nie zwracając uwagi na protesty z mojej strony, po prostu sobie szedł ciągnąc mnie za sobą. Ze względu na to, że cały czas się wydzierałam, nie zauważyłam kiedy się zatrzymaliśmy.
            Przede mną widniały najbardziej zdobione drzwi jakie już zdążyłam zobaczyć na tym statku. Wielkie, solidne i piękne. Aż zapierały dech w piersiach. Pirat stojący obok mnie zapukał w nie tak delikatnie, że myślałam, że ten gruby kawał drewna całkowicie stłumi ten dźwięk.
            - Wejść! - usłyszałam z wnętrza miękki, lecz stanowczy głos.
            Pirat uchylił tylko drzwi i wysunął przez nie głowę. Kiwnął.
            - Wchodź.

            Gdy weszłam do środka ujrzałam najpiękniejszy, ale zarazem najbardziej złowrogi i arogancki uśmiech, jaki dany mi był w życiu zobaczyć. Na widok takiego mężczyzny nie jedna kobieta by zemdlała, a jeśli nie na prawdę to teatralnie.

***
Tak, tak wiem, że dawno nie było rozdziału, ale już mam rozpiskę, więc będę się pilnować.
Chciałam, żebyście obejrzeli te filmy, bo uważam, że naprawdę są tego warte, a po przeczytaniu tego rozdziału, wie się już wszystkie najważniejsze rzeczy z czterech części. Np. że Joffrey jednak żyje.Wiem, że pewnie nikt tego nie zrobił, ale cóż, ostrzegałam.
Jestem strasznie podekscytowana tym, że już Hakuś jest. No i co, że jeszcze nawet nic nie powiedział, ale przynajmniej się pojawił.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i nie ma w nim za dużo błędów. 
Pozdrawiam i życzę dobranoc i miłych następnych dwóch tygodni <3.

6 komentarzy:

  1. JDOIJFOERJREI
    HAKUŚ.
    W końcu, w konću, W KOŃCU! Opłacało mi się jęczeć, że chcę już rozdział. Opłacało się tyle czekać! Jestem pod wrażeniem!
    NO I JEST HAKUŚ.
    No i jest też oczywiście Ian. To taki szarmancki złoczyńca. Podoba mi się. Miałam przyjemność dowiedzieć się o nim wcześniej. Opisałaś go per-fe-kcy-jnie. Tak samo jak Angelikę. Nie zobaczyłam jeszcze tych filmów, ale jakoś przeżyję ten spojler. Historię Angeliki napisałaś pewnie lepiej niż byłoby to przedstawione w ekranizacji.
    Cieszę się, że dziewczyny się zaprzyjaźniły. Przynajmniej będą miały w sobie wsparcie. Ale coś czuję, że Areli będzie miała wsparcie w Hakusiu ( if u know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡°)).
    Rozdział przecudowny! Już ja ci pomogę w przestrzeganiu tej rozpiski. Nie będziesz miała życia w szkole jak mi się spróbujesz spóźnić! No nie w takim momencie, teraz to wszystko będzie dopiero się rozkręcać! Uwielbiam Cię i chylę czoła.
    Weny życzę ^^
    ♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, czego najbardziej nienawidzę czytając opowiadania/książki na blogach? Oczekiwania na następny rozdział. Szczególnie, że twój zapowiada się bardzo ciekawie. Zainteresowałaś mnie tym kapitanem statku, a właściwie tym, jak nie wiele o nim napisałaś, aczkolwiek ciekawie.
    Postać Iana także zaciekawiła mnie. Taki jakiś grzeczny pirat. Z wszystkich bajek z dzieciństwa nie przypominam sobie, żeby coś takiego było :D
    Zauważyłam, że mieszają ci się osoby. Raz piszesz w narracji pierwszoosobowej (głównie), a czasem zdarza ci się w trzecioosobowej. Dopilnuj tego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominacja dla Ciebie! Serdecznie zapraszam :) http://esencja-dla-duszy.blogspot.com/2015/09/lba-liebster-blog-award-3-piosenka.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominacja dla Ciebie! Serdecznie zapraszam :) http://esencja-dla-duszy.blogspot.com/2015/09/lba-liebster-blog-award-3-piosenka.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz, że nie pozostawiam tego w spamie, ale nie masz czegoś takiego i zapewne sobie nie życzysz, ale... postanowiłem spróbować i jednak zaprosić:

    Zapraszam na nowe, jednoczęściowe opowiadanie, które nigdy nie będzie miało kontynuacji.
    Nie ukrywam, że bardzo mi zależy na twojej opinii, bo jest to całkowita nowość dla mnie, taka pierwsza próba opowiedzenia czegoś w jednej części i chciałbym się dowiedzieć jak zdaniem innych (także twoim) mi poszło.

    http://dariusz-tychon.blogspot.com/2015/10/nie-badz-don-kichotem.html

    Co do twojego piątego rozdziału, to oczywiście przeczytam i skomentuję, a jak będzie dalej to się zobaczy, bo nie ukrywam, że zazwyczaj czytam jedynie blogi swoich czytelników, po prostu oni są pierwsi w kolejce, a na resztę już brakuje mi czasu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tysio się wpadł przypomnieć xD
    Nie bym wymagał bycia na bieżąco, ale jestem, piszę u siebie i nadrabiam zaległości u innych, i tak cię wypatruję u siebie, i wypatruję, i cię jeszcze u siebie nie widziałem. Nic nie szkodzi. Być może nie wiesz gdzie zajrzeć.
    Piszę bardzo dużo, bo tak do tego nawykłem, że nawet się nie spostrzegłem, a pisanie stało się częścią mojego życia.
    Zapraszam na:
    dariusz-tychon.blogspot.com
    i zachęcam do wybrania czegoś co ma szansę przypaść ci do gustu. ("Moje blogi", znajdują się w gadżecie po lewej stronie, ale również w osobnej podstronie).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń