Rozdział 6
"Czasem nagle smutniejesz
To jakby dnia ubywa
I nie wiem jak ci pomóc
Więc tylko proszę wybacz
Czasem łzy w twoich oczach
Na krótką chwilę zagoszczą
I nie wiem czy coś mówić
I nawet nie wiem po co"
~ Adam Ziemianin
ARELI
-
Ooo... Przyszła Krzykajła - przez cały czas drwiący uśmieszek nie znikał z jego
twarzy.
Nie
byłam w stanie odezwać się nawet słowem, ani się poruszyć. Wmurowało mnie w
podłogę. Jego postawa i zachowanie w niewiadomy sposób peszyły mnie.
Mężczyzna
siedział za ogromnym biurkiem naprzeciw drzwi. Wyglądał nieludzko spokojnie. Emanowała
z niego pewność siebie. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, tylko po to,
żeby nie patrzeć w oczy kapitana. Kajuta była utrzymana w ciemnej kolorystyce.
Wystrój był staromodny i surowy, ale równocześnie bardzo męski. Przy lewej
ścianie łóżko, a przy prawej - szafa.
-
Co tak nagle zamilkłaś? - Jeszcze przed chwilą myślałem, że uszy mi wybuchną, a
teraz słyszę nawet szum fal - w głosie mężczyzny wyczułam drwinę. Zamyślił się
na chwilę. - Może lepiej nic nie mów tylko słuchaj, bo zaraz mewy stracą słuch
- wstał, okrążył biurko i usiadł na jego skraju. Założył ręce na piersi.
HAKUŚ
Stałem
w swojej kajucie opierając się o biurko. Wpatrywałem się uważnie w dziewczynę
naprzeciw mnie. Pierwsze co zauważyłem to, to, że była piękna, ale gdy się jej
uważniej przyjrzałem, spostrzegłem w jej oczach dziwny błysk. Mimo że zmieniła
już ubrania na suche, miała gęsią skórkę i lekko się trzęsła. Wyglądała na
zdezorientowaną i przestraszoną. Miałem przemożną ochotę objąć ją, pogłaskać po
głowie i wyszeptać do ucha, że wszystko będzie dobrze. Zacisnąłem dłonie na
blacie biurka, żeby nie zrobić tego pod wpływem emocji. Gdy się tak w nią wpatrywałem, przypomniało
mi się, że ona przecież czeka na mój monolog.
-
A więc... - zacząłem. - Jesteś tu moim gościem, ale nie toleruję krzyków,
buntów, marudzenia i darmozjadów. Fakt, że nasze jedzenie nie jest najlepsze,
ale jak nie będziesz chciała jeść, nie będziesz musiała. Ja nikogo nie będę
zmuszać - zaśmiałem się szyderczo. - Mam nadzieję, że ubrania ci pasują, bo nie
mamy i nie będziemy mieli żadnej sukni. Jak już zauważyłaś jest to statek
piracki, więc do niedawna były tu sami mężczyźni. Teraz możesz już odejść -
zrobiłem ruch ręką, którym zasygnalizowałem jej, żeby wyszła.
Dziewczyna
energicznie odwróciła się na pięcie, odrzuciła włosy za plecy i z głuchym
odgłosem zatrzasnęła drzwi.
Pomieszczenie
zrobiło się nagle jakieś inne. Jakby bardziej puste niż zawsze. Poczułem się
jakbym nie był u siebie. Bardzo
nieswojo. Wyrzuty sumienia zaczęły mnie zżerać od środka. Zaraz? To jak
mam sumienie? To gdzie ono było przez ostatnie dwadzieścia parę lat?
Może
potraktowałem ją zbyt ostro? - zapytałem sam siebie.
Sztywnym
krokiem podszedłem do drzwi, oparłem się o nie, nawet nie wiem kiedy opadłem na
ziemię i tak siedziałem zakrywając twarz rękami. Czułem się jak w trakcie
sztormu. Wnętrzności wywracały się w moim brzuchu. Dosłownie czułem jakbym miał
je tera do góry nogami.
Dlaczego
ja tak to przeżywam? - pomyślałem. Przecież widziałem ją dopiero drugi raz w
życiu i w dodatku to ja tu jestem kapitanem. To ja tutaj rządzę.
Zerwałem
się na równe nogi.
Od kiedy
stałem się tak słaby, że daję kobiecie mącić mi w głowie?
ARELI
Wpadłam
do mojej kajuty i zatrzasnęłam za sobą drzwi z impetem, jakbym chciała oznajmić
całemu statkowi, że bez kija lepiej do mnie nie podchodzić.
-
Co on sobie wyobraża?! - wykrzyczałam. - Nie jestem, ani zabawką, ani jego
służącą!
Wyrzuciłam
ręce w górę i zwróciłam głowę ku niebu. Zaraz potem moje kończyny górne
bezwładnie opadły.
-
Co się stało? - Angelika podeszła do mnie jak do tykającej bomby zegarowej,
którą trzeba rozbroić. Położyła mi rękę na ramieniu.
-
Ten idiota, kapitan najpierw był dla mnie miły, ale potem potraktował mnie jak
nic niewartego śmiecia i po prostu wyrzucił.
-
Nie bierz tego tak do siebie. On po prostu musi pilnować porządku na swoim
statku - powiedziała to tak spokojnie i stanowczo, że prawie jej uwierzyłam. Prawie.
-
Może i tak, Angeliko, ale to go nie usprawiedliwia.
Dziewczyna
nagle posmutniała. Zwiesiła głowę. To jakby dnia ubyło. Spojrzała na mnie ze
współczuciem i zrozumieniem.
-
Musisz jednakże pamiętać, że teraz do niego należysz, a ja do jego zastępcy. Tylko
do nich.
***
Właśnie się przed wami chowam. Nie bijcie mnie. Wiem, że rozdział miał być 2 miesiące temu, ale mam chyba dobre wytłumaczenie. Pisałam ostatnio aż cztery olimpiady (niestety tylko z jednej przeszłam i to z tej która mi w ogóle nie jest potrzebna. To się nazywa złośliwość losu). W czwartek i piątek pisałam także próbny egzamin gimnazjalny. (W poniedziałek piszę z angla, więc życzcie mi szczęścia).Wiem, że rozdział jest krótki, ale chciałam go po prostu wstawić go w tym tygodniu, bo mnie przyjaciółka poprosiła. Wiktorio, zadowolona? Jestem też osobą straaaaaaaaaaasznie leniwą, więc czasem potrzebuję kopa w dupę (za przeproszeniem). Tak Wiki, upoważniam cię do tego kopa.
Co tam się działo u was przez ten długi czas?
Ps. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga, bo mnie bardzo. Sama robiłam. Jestem z siebie taka dumna ;)
Ps. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga, bo mnie bardzo. Sama robiłam. Jestem z siebie taka dumna ;)
Pozdrawiam <3 ~ Autorka